Pielęgnacja włosów i
skóry głowy – cz. II
Musiałam zmodyfikować
swoją pielęgnację z powodu ciąży, która nie wpływa zbyt dobrze na moją skórę
głowy i kondycję włosów, a produkty które do tej pory się sprawdzały po prostu
nie dają już takiego efektu.
Po pierwsze wybrałam się do fryzjera. Tam
zdecydowałam się na naprawdę delikatne podcięcie końcówek i zabieg nawilżający
(na produktach Kerastase).
Dla moich suchych włosów było to zbawienie bo włosy
wyglądały naprawdę ładnie, ale efekt nie był długotrwały.
Po drugie zmieniłam szampon i odżywkę ponieważ i
wtedy i teraz intensywnie nawilżam moje suche, kręcone włosy.
Szukając szamponu nawilżającego, jednocześnie delikatnego
dla mojej skóry głowy (ŁZS) natknęłam się na naszą Ziaję.
Po pobieżnym przestudiowaniu składu do koszyka powędrował
szampon i odżywka bez spłukiwania.
Oba produkty nie były drogie więc w razie wpadki nie byłoby
dużej straty.
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że szampon i odżywka
ładnie sprawdzają się na moich włosach do tej pory i oba produkty nie
podrażniły skóry głowy i nie zaostrzyły objawów ŁZS – co jest naprawdę dużym
sukcesem.
Włosy myję dwa razy w tygodniu – więcej po prostu nie
potrzebuję.
Po trzecie do swojej pielęgnacji włączyłam dwa
produkty, które jakiś czas temu pojawiły się na półce w drogerii, którą często
odwiedzam. I tutaj muszę się pochwalić, że był to również strzał w dziesiątkę
!!!
Oba produkty „wypuściła” na rynek firma Green Pharmacy.
Ja zaopatrzyłam się w balsam do włosów przeciwłupieżowy z cynkiem
i dziegciem brzozowym oraz w Eliksir ziołowy do włosów, wzmacniający przeciw
wypadaniu.
Oba produkty bardzo pomagają mi w utrzymaniu dobrego stanu
mojej skóry głowy i wzmacniają włosy, które teraz w ciąży wypadają mi w dużych
ilościach.
Do nawilżania włosów stosuję raz na tydzień olejek rycynowy
przed myciem, a po myciu dalej olejek kokosowy na końcówki włosów.
Od listopada wstrzymywałam się z farbowaniem, ale niedługo
odświeżę kolor, ale czymś w rodzaju szamponu ponieważ za jakiś czas chciałabym
przejść na farbowanie włosów henną.
Recenzje produktów
o których wspomniałam wyżej:
Ziaja, Szampon
intensywne nawilżanie do włosów suchych.
Pojemność: 400 ml
Cena: ok. 6 pln
Opakowanie:
plastikowa butelka
Obietnice producenta:
Szampon zawiera kiełki pszenicy, aloes, prowitaminę B5.
Produkt oparty jest na formule roślinnej. Ma za zadanie: nawilżać, zapobiegać
nadmiernej utracie wilgoci, wygładzać, odżywiać i wzmacniać włókna włosa,
zwiększać odporność na uszkodzenia i działanie czynników zewnętrznych, a dzięki
zawartej substancji ma zwiększać optycznie objętość włosów.
Moja opinia:
Zapach:
Przyjemny, ale nie potrafię opisać czym pachnie – może trochę chemicznie
owocowo, ale dla mnie jest to zapach przyjemny. Dość mocno wyczuwalny na
włosach.
Konsystencja:
Lejąco – żelowa, jakkolwiek to brzmi. Jest akurat ponieważ nie przecieka przez
palce, ale też nie jest na tyle gęsta, żeby ciężko było rozprowadzić szampon na
włosach.
Wydajność: Szampon
kupiłam w sierpniu i jeszcze mam go w butelce (przy regularnym używaniu dwa
razy w tygodniu) więc jak dla mnie taka butla jest naprawdę wydajna.
Skład: Sześć
składników jest zaaprobowanych przez Ecocert co przy cenie tego produktu chwali
się i zaliczam to na duży plus dla producenta.
Działanie:
Szampon dobrze się pieni (SLS na drugim miejscu w składzie), bardzo dobrze
oczyszcza włosy. Nie podrażnia mojej skóry głowy, nie powoduje że jest ona
zaczerwieniona i ogólnie nie zaostrza mi objawów ŁZS. Włosy po użyciu są
miękkie, ale przynajmniej w moim przypadku potrzebują dodatkowego nawilżenia w
postaci balsamu czy maseczki.
Nie obciąża włosów u nasady.
Ogólnie: Jest to
bardzo dobry szampon nawet dla takich wrażliwców jak ja. Za niewielką cenę
dostajemy 400 ml przyjemnie pachnącego produktu o dość sympatycznym (jak na
drogeryjne i w tym przedziale cenowym) składzie. Do tego wydajny i spełnia
funkcje podstawowego szamponu.
Produkt zasługuje na bardzo mocne 4+ (dałabym 5 gdybym po
użyciu nie musiała wmasowywać odżywki).
Ziaja, Odżywka
intensywne nawilżanie do włosów suchych (bez spłukiwania)
Pojemność: 200 ml
Cena: ok. 5 pln
Opakowanie:
plastikowa butelka
Obietnice producenta:
Odżywka zawiera aloes, kiełki pszenicy, wit. A i E oraz
prowitaminę B5.
Produkt ma niskie pH dzięki któremu zamyka łuski i
regeneruje włosy.
Produkt ma chronić przed nadmierną utratą wilgoci,
regenerować i wzmacniać włókna włosa oraz wygładzać i chronić końcówki przed
rozdwajaniem.
Moja opinia:
Zapach:
Charakterystyczny dla tej linii. Odżywka pachnie tak samo jak szmpon
Konsystencja:
Lekko kremowa – jak mleczko
Wydajność: Jest
to produkt, który jeszcze długo mi się nie skończy. Przy mojej długości włosów –
mniej więcej do ramion wystarczy naprawdę mała ilość tej odżywki i tak nie
zużyłam nawet połowy tego produktu.
Skład: Tak samo
jak w szamponie – znajdują się składniki zaaprobowane przez Ecocert.
Działanie: Jest
to produkt, którego działanie widać natychmiastowo po wyschnięciu włosów.
Pamiętam, że przy pierwszym użyciu po nałożeniu na mokre
włosy i odczekaniu aż wyschną byłam po prostu w szoku. Włosy po pierwszym
użyciu były dużo gładsze i takie lśniące,a loczki same się ładnie układały. Włosy
wyglądały na naprawdę dobrze nawilżone i jak dla mnie efekt był naprawdę
świetny.
Jedyne z czym trzeba uważać to to, żeby nie nałożyć odżywki
u nasady włosów ponieważ może je obciążyć. Ja zazwyczaj staram się ją nakładać
tak mniej więcej od połowy długości włosów i wtedy jest naprawdę dobrze.
Nie wiem jak odżywka będzie się sprawdzała solo – bez szamponu
z tej serii,ale na razie nie zamierzam się przekonywać ponieważ z obu produktów
jestem zadowolona.
Ogólnie: Produkt naprawdę
godny polecenia i wypróbowania tym bardziej, że nie nadszarpnie za mocno
domowego budżetu ;)
Odzywka zasługuje w moim odczuciu na 5.
Teraz czas na produkty Green Pharmacy.
Na pierwszy ogień „idzie”:
Green Pharmacy, Balsam
do włosów przeciwłupieżowy (cynk, dziegieć brzozowy).
Pojemność: 300 ml
Cena: ok. 10 pln
Opakowanie:
Plastikowa butelka
Obietnice producenta:
Produkt działa:
- przeciwzapalnie,
- przeciwłupieżowo,
- zapobiega wypadaniu włosów,
- zapobiega rozmnażaniu się grzybów wywołujących świąd i
łuszczenie,
- stabilizuje pracę gruczołów łojowych i zmniejsza
wydzielanie serum,
- włosy łatwiej się rozczesują;
Moja opinia:
Zapach: Tutaj
ostrzegam uczciwie. Zapach kojarzy mi się z pastą do butów – niestety ubolewam
ponieważ czasem wyczuwam ten „zapach” na włosach co mnie drażni i nie jest w
moim odczuciu przyjemne.
Konsystencja:
Gęsta, lekko budyniowa.
Wydajność: Z
powodu konsystencji balsam jest naprawdę wydajny.
Działanie: Jest
to jeden z tych produktów, który odrzuca zapachem, ale ma tak dobre działanie,
że nie jestem w stanie z niego zrezygnować. Przede wszystkim wszystkie
obietnice producenta są rzeczywiście spełnione, a wiem coś o tym, jako osoba
borykająca się z ŁZS. Włosy po użyciu balsamu dłużej zachowują świeżość i jak
na razie nie pojawiają się problemy ze strony skóry głowy, które właśnie zima
się nasilały.
Balsam stosuję zawsze w ten sam sposób, że po umyciu
nakładam go tylko na nasadę włosów i wmasowuję w skórę głowy, zawijam ręcznikiem
i po 15 minutach zmywam.
Nie jest to balsam, który ma jakoś nawilżać nasze włosy i
ani tego nie oczekuję, ani tego nie zauważyłam, ale od tego mam swoje olejki i
odzywkę z Ziaji.
Moim zdaniem ten kosmetyk trzeba traktować jako coś w
rodzaju produktu leczniczego, który pomaga zachować równowagę skóry głowy dla
osób z takimi problemami jak ja
Ogólnie: Dla mnie
jest to jeden z lepszych produktów, który niestety śmierdzi okropnie, ale
dopóki nie znajdę nic o takim samym działaniu, ale lepszym zapachu stanowczo
zostaje przy tym i jestem w stanie się przemęczyć.
Polecam dla wszystkich borykających się z problemem ŁZS lub
po prostu z łupieżem. Dla wszystkich innych odradzam bo ja to traktuje jako
produkt specjalistyczny na określony problem natury kosmetycznej ;) i jeśli bym
nie musiała po prostu bym go nie stosowała
Ogólna ocena: 4 (odejmuję jednak ten jeden pkt za zapach).
Green Pharmacy,
Eliksir ziołowy do włosów (wzmacniający, przeciw wypadaniu)
Pojemność: 250 ml
Cena: ok. 9 pln
Opakowanie:
Plastikowa butelka z atomizerem
Obietnice producenta:
Zawiera łubin wąskolistny, skrzyp polny, owoce kasztanowca i
łopian.
Eliksir wzmacnia mieszki włosowe, odbudowuje rdzeń włosa,
poprawia jego stan u nasady i na końcówkach.
Przy regularnym stosowaniu włosy stają się gęstsze, zdrowsze
i pełne blasku.
Moja opinia;
Zapach: W
przeciwieństwie do poprzednika – zapach bardzo przyjemny. Określiłabym jako
subtelnie słodki, ale nie utrzymuje się na włosach.
Konsystencja:
Typowo płynna
Aplikacja: Za
pomocą atomizera spryskujemy skórę głowy po czym wcieramy preparat.
Wydajność: Nie
używam go codziennie tylko przy każdym myciu głowy (ponieważ producent zaleca
stosowanie eliksiru na mokre, umyte włosy) więc dwa razy w tygodniu i nie
zużyłam jeszcze połowy. Atomizer pozwala na dozowanie produktu i przez to
myślę,że wystarczy na bardzo długo.
Działanie: Ciężko
jest mi ocenić ten produkt. Z pewnością nie podrażnia, nie uczula, nie zaostrza
objawów ŁZS, nie obciąża włosów i nie powoduje ich szybszego przetłuszczania (przy
założeniu, że stosujemy ten produkt na mokre, umyte włosy).
Produkt z pewnością wzmocnił moje włosy w miejscach gdzie
nim obficie pryskałam i wcierałam. Na dzień dzisiejszy jestem zadowolona z
efektów, jednak do pełnej oceny myślę, że trzeba jeszcze trochę poczekać. Tego
typu produkty najlepiej wg. mnie recenzować ze 100% pewnością przynajmniej po
pół roku regularnego stosowania.
Ogólnie: Jak dla
mnie jest to produkt dobry, który w jakimś stopniu pomaga mi wzmocnić włosy,
które teraz podczas ciąży są osłabione, a mam także nadzieję, że później jego
działanie będzie przynajmniej takie jak teraz.
Wart wypróbowania dla osób cierpliwych ponieważ tego typu
produkty nie dają natychmiastowego efektu.
Moja ocena: 4.
Jeżeli chodzi o olejek rycynowy, który stosuję raz w
tygodniu przed myciem włosów. To wystarczy jakikolwiek olejek, który
dostaniecie w aptece czy sklepie zielarskim.
Ja nakładam olejek tak od połowy długości włosów do końcówek
– związuję włosy w koczek i na to nakładam folie spożywczą (trzymam zależnie
czasem godzinę, czasem dłużej – ale wiadomo czym dłużej tym lepiej).
Przy włosach przesuszonych olejek nie będzie ich obciążał
pod warunkiem, że dobrze go wypłukacie z włosów.
Co do olejku kokosowego, którego używam to ja mam ten z
biochemii urody, ale może to być olejek kokosowy, który dostaniecie w sklepie
ze zdrową żywnością, sklepie zielarskim czy też sklepie spożywczym. Wystarczy
naprawdę odrobina wmasowana w suche już końcówki włosów.
Zaznaczam, że jest to sposób dla osób z naprawdę suchymi
włosami i tutaj też trzeba pilnować, żeby tego olejku użyć naprawdę mikro
minimalna ilość bo inaczej tylko wysmalcujemy sobie włosy.
Zioła i pochodne z roślin nie zawsze pięknie pachną, ale są skuteczne. Dziegieć brzozowy jest takim składnikiem. Czasem trzeba wybrać kompromis, skoro balsam tak pachnie to masz pewność, że tradycyjny składnik tam jest i działa na włosy. Trzymamy kciuki za wytrwałość, bo skuteczność już sprawdziłaś.Elfa Pharm pozdrawia
OdpowiedzUsuń