piątek, 24 sierpnia 2012

GlySkinCare - recenzja



 GlySkinCare, SuperSunblock, Moderate Sun Protection Produkt, SPF 30

Krem ochronny do twarzy.

Pojemność: 40ml – ważny 6 miesięcy od otwarcia

Opakowanie: Tubka z miękkiego plastiku w kartonowym opakowaniu

Zapewnienia producenta: Krem ochronny do twarzy, który zapewnia nam ochronę przed promieniami UVA i UVB. Krem jest nie zawiera PABA.
Produkt zawiera – benzophenone-3

Cena: ok. 42 zł

Konsystencja: typowo kremowa

Zapach: delikatny kremowy jak dla mnie i nie trzymuje się na skórze

Działanie: Krem nie bieli mimo zastosowania słusznej warstwy – przyznam szczerze,że to chyba pierwszy filtr który nakładam w odpowiedniej ilości.
Nie podrażnia i nie uczula okolic oczu (a mam wrażliwe). Dobrze nawilża choć nie wiem jak sprawdzi się u osób ze skórą suchą ponieważ ja mam mieszaną i dla mnie nawilżenie jet wystarczające. Dodatkowo nie powoduje nadmiernego świecenia, nie zapycha. Świetnie współgra z podkładami i według mnie nadaje się pod makijaż.


Moja opinia: Jak dla mnie jest to naprawdę SuperSunblock i w pełni zasługuje na swoją nazwę.
To co może niepokoić to benzopheone-3 (organiczny składnik pochodzenia chemicznego) który negatywnie (według wielu badań) wpływa na naszą gospodarkę hormonalną.
Jest to stosunkowo tani pochłaniacz promieni UV, ale mam nadzieję, że producent rozważy zmianę tej substancji na inną nawet jeżeli skutkiem będzie wyższa cena kremu. Filtr naprawdę przypadł mi do gustu jednak nie chciałabym zatruwać swojego organizmu i powiem tak – odkupię produkt, jeżeli producent w trosce o swoich klientów zrobi coś z tym składnikiem.
Jeżeli chodzi o inne wady to dla niektórych na pewno będzie to cena i słaba dostępność w aptekach w mniejszych miejscowościach, ale w końcu od czego mamy Internet ;)

Ogólna ocena: 4/5

GlySkinCare, Gly Masque – maseczka nawilżająca


Obietnice producenta: Maseczka zawiera 3% kwas glikolowy – przez co ujędrnia, wygładza i orzeźwia twarz. Zmiękcza i wygładza skórę – także wokół oczu. Efekt nawilżenia utrzymuje się do 24h. Jest dobrze tolerowana przez osoby borykające się z trądzikiem.
Maska jest trzecim krokiem w programie pielęgnacyjnym tej firmy.

Pojemność: 50g

Opakowanie: Tubka z miękkiego plastiku w kartonowym opakowaniu (tubkę przy końcówce produktu możemy swobodnie rozciąć ponieważ plastik jest naprawdę miękki)

Cena: ok. 59,00 zł

Konsystencja: lekka, kremowa

 Zapach: bezzapachowa

Działanie: To o czym wspomnę na początku – w tubce maska jest bardzo rzadka – można usłyszeć takie „chlupotanie” – jednak producent przed użyciem radzi wstrząsnąć. Faktycznie wtedy maska ma postać lekkiego, delikatnie wodnistego logionu (nie wiem jak to trafniej określić) w kolorze cementu ;)
Maska dobrze się nakłada, nie podrażnia i nie uczula. Maska po zmyciu (zmywałam dłońmi bez użycia gąbeczki i zmyła się naprawdę szybko) pozostawiła skórę naprawdę solidnie miękka i nawilżoną i taką promienną. Efekt rzeczywiście jest natychmiastowy. Skóra wygląda o niebo lepiej niż przed nałożeniem maski.
Producent wspomina, że możemy nałożyć makijaż bezpośrednio po życiu maski – ja jednak za każdym razem o tym zapominałam i nakładałam krem ;)
Moim zdaniem obietnice producenta zostały spełnione, efekt jest natychmiastowy więc będzie to idealna maska przed większym wyjściem.
Małym minusem może być dostępność i cena, ale to są kwestie indywidualne.

Ogólna ocena: 5/5




Małe odkrycie od Bell, czyli recenzja ;)


Z góry przepraszam za opakowania, ale poczta się z nimi obeszła niezbyt delikatnie ;)



Bell, Derma Intensive – Beauty Skin Program 30+, Anti-age foundation, czyli fluid przeciwzmarszczkowy.

Wskazania: cera szara, zmęczona, pozbawiona jędrności

Obietnice producenta: Fluid zawiera Lift Active Complex o działaniu ujędrniającym, natychmiastowy efekt wygładzonych zmarszczek i napiętej skóry. Doskonale koryguje drobne przebarwienia i niedoskonałości. Dostosowuje się do skóry, a dzięki zawartości dermaxylu ma działanie przeciwzmarszczkowe a systematyczne używanie zapewnia naprawę bariery skórnej, zmniejszenie traty wody, większą spoistość komórek skóry. Zawiera filtr UVB i wit.E.

Pojemność: 30g

Kolor: 1porcelain (jestem bladziochem totalnym i na początku ten najjaśniejszy odcień delikatnie, naprawdę delikatnie się odznaczał – teraz jest ok., gdy złapałam troszkę słońca)

Opakowanie: Tubka z twardego plastiku w kartonowym opakowaniu.

Cena: od 19,00 do 28,00 (w zależności od sklepu)

Konsystencja: lekkiego kremu

Zapach: delikatny, nie utrzymuje się na skórze – ulatnia się zaraz po aplikacji

Wydajność: mam od ok. 6 miesięcy i nie zużyłam połowy tubki (nie stosuję codziennie)

Działanie i moja opinia: Szczerze przyznam, że po takich obietnicach producenta bałam się trochę zacząć testować produkt – wiecie jak coś ma robić wszystko to okazuje się, że nie robi nic, ale nie w tym przypadku.
W prawdzie 30 lat nie mam, ale wybrałam tą opcje z serii ponieważ doszłam do wniosku, że przy dziecku nie będę miała za dużo czasu na odpoczynek i odbije się to na wyglądzie skóry.
Przede wszystkim podkład dobrze się rozprowadza, nie zbija się w zmarszczkach, nie waży się, nie podkreśla suchych skórek, które czasem mam. Dość dobrze dopasowuje się do skóry, nie tworzy efektu maski.
Krycie ma delikatne – tak jak obiecuje producent drobne, ale naprawdę drobne niedoskonałości i przebarwienia wyrówna. Dla fanek mocnego krycia nie polecam.
Podkład jeżeli go nie przypudrujemy schodzi z twarzy w ciągu dnia, ale równomiernie. Po przypudrowaniu trzyma się na mojej mieszanej cerze do 9 h więc jest naprawdę dobrze. W moim przypadku muszę przypudrować buzię ponieważ troszkę się świecę.
Skóra po użyciu sprawia wrażenie wypoczętej i takiej rozświetlonej.
Co do działania przeciwzmarszczkowego nie wypowiem się, bo na razie jestem na etapie prewencji przeciwzmarszczkowej.
Jeżeli chodzi o ujędrnianie to moja skóra rzeczywiście jest bardziej sprężysta, ale to po dłuższym czasie stosowania i nie wiem czy to zasługa fluidu czy zmiany pielęgnacji.
Jedynym minusem może być fakt, że kolor porcelain dla totalnych bladziochów może być delikatnie za ciemny – może producent coś z tym zrobi za jakiś czas ;)
Ogólnie jeden z lepszych fluidów ostatnich czasów ;) I zdecydowanie wart wypróbowania.

Ogólna ocena: 5/5

Bell, Derma Intensiv, Beauty Skin Program 30+, Lift & Ligot Concealer, czyli korektor w płynie.

Wskazania: cienie, sińce, opuchnięcia pod oczami, brak jędrności 

Obietnice producenta: Korektor zawiera kompleks Eyeliss, który usprawnia drenaż limfatyczny, zapobiega zatrzymywaniu wody w skórze, nawilża, tonizuje i lekko napina naskórek. Efektem stosowania korektora ma być: wyraźne zmniejszenie worków, obrzęków i cieni pod oczami  oraz gładka i rozświetlona skóra wokół oczu.

Pojemność: 8g

Kolor: 1 porcelain (jest jasny i dobry dla bladziochów)

Opakowanie: standardowe dla korektorów z aplikatorem z gąbeczką

Cena: ok. 9,00 -15,00 zł (zależy od sklepu)

Konsystencja: można powiedzieć, że płynna, ale nie wodnista (coś w rodzaju logionu)

Wydajność: używam codziennie od ok. 6 miesięcy i zużyłam już dokładnie pół opakowania

Działanie i moja opinia: Jeżeli spojrzeć na wskazania do używania tego korektora to mam to wszystko ;) Po pierwsze i najważniejsze korektor nie podrażnia i nie uczula, nie podkreśla drobnych zmarszczek i suchych skórek.
Kolor dla bladziochów takich jak ja jest naprawdę dobry.
Produkt dobrze się rozprowadza, nie waży się i po przypudrowaniu trzyma się spokojnie 9h. Ładnie stapia się ze skórą, dobrze współpracuje z różnymi podkładami, kremami tonującymi czy też solo.
Po dłuższym stosowaniu delikatnie zmniejszyła się u mnie opuchlizna pod oczami jak i worki. Korektor nie zawiera drobinek,a mimo to ładnie rozświetla skórę pod oczami – dzięki niemu możemy stworzyć naprawdę naturalny look.
Szczerze jest to dla mnie najlepszy korektor jaki stosowałam i przebija nawet te które były dwa razy lub więcej ;) droższe.
Wart przetestowania bez dwóch zdań ;)

Ogólna ocena: 5/5


Przydatne linki:






Artykuł na wizaż-club

czwartek, 23 sierpnia 2012

Z pamiętnika młodej mamy....



Długo mnie tu nie było…
Mój synek ma już skończone 4 miesiące i nareszcie mogę powiedzieć … uff.
Zaczynam oddychać z ulgą i przyzwyczaiłam się, że jest na świecie ktoś kto 24h na dobę potrzebuje opieki.
Mam powód do dumy bo synek przesypia już całe noce odkąd do ostatniego karmienia przed spaniem dostaje trochę kaszki ;) więc mogę się wyspać i mam troszkę czasu dla siebie… no ale miało być o tych trzech wcześniejszych miesiącach.
I miesiąc – z mojej perspektywy najgorszy choć szok działał bo wszystko robiłam jak w transie. Karmienie, przewijanie, spanie i tak w kółko…
Uczyłam się przewijać i przebierać dziecko w normalnym tempie,a nie jak żółw i z czasem zaczęło wychodzić.
Jeżeli chodzi o czas dla siebie w moim przypadku przesypiałam go –właściwie w wolnych chwilach spałam ;)
II miesiąc – ubierałam i przewijałam bez większego problemu, synek miał kolki, nie najadał się i przeszliśmy na butelkę pod koniec drugiego miesiąca i od tego czasu dziecko jest spokojne. Wniosek z tego taki, że tak nerwowa kobieta jak ja karmiac dziecko dostarczałam mu potrzebnych przeciwciał, ale i moich nerwów.
Po odstawieniu od piersi wszelkie płacze jak ręką odjął, a i dla mnie od razu lepiej na duszy się zrobiło…
Gdy synek miał  2,5 miesiąca musiałam – po przeszukaniu Internetu- przełożyć go do spacerówki. Po prostu każda próba położenia go do gondoli kończyła się płaczem tak,że w całej dzielnicy wszyscy słyszeli. Mój synek jak tylko zaczął widzieć lepiej – interesował się wszystkim do okoła i nie w głowie było mu oglądanie daszku wózka lub też nieba. Długo się nad tym zastanawiałam, ale spacerówka prawie na płasko się rozkłada więc go przełożyłam bo w końcu na rękach go nosić cały czas nie mogłam. Po przełożeniu do spacerówki problem z płaczem/ wyciem na spacerach się skończył i do dziś jest znośnie ;)
III miesiąc – coraz lepszy kontakt z synkiem. Czytam mu bajki przed snem i nie mam na co narzekać. Czynności pielęgnacyjne, ubieranie, przebieranie to pestka ;)
IV miesiąc – mamy z synkiem nasz rytuał przed spaniem, który składa się z czytania książki, kąpania i jedzonka. Później odkładam synka do łóżka, zajmuję się tym co akurat muszę zrobić, a on sobie słodko zasypia. W końcu mam czas dla siebie i mogę odpocząć.

To tak w naprawdę wielkim skrócie.
Cieszę się, że jestem mamą, ale jak każdy człowiek potrzebuję odpocząć bo wtedy wszystko jest prostsze i łatwiejsze, a szczęśliwa i mama to szczęśliwe dziecko i nikt mnie nie przekona, że jest inaczej.

Szybka recenzja...


Babydream fur mama, olejek do kąpieli



Zapach: charakterystyczny dla tej serii dla mam i bardzo intensywny (więc jeżeli jesteście nadwrażliwe na zapachy w ciąży to odradzam), nie utrzymuje się długo na mojej skórze

Konsystencja: bardzo wodnista, kolor biały

Wydajność: starczył mi na miesiąc, ale przy kąpieli nie żałowałam go sobie

Działanie: Nie pieni się za bardzo więc fanki piany będą rozczarowane – dla mnie to obojętne. Jak dla mnie produkt nie podrażnił mojej wrażliwej skóry, nie wysuszył. Pozostawia delikatny film, ale nie na tyle wystarczający, żebym mogła zostawić skórę bez balsamu.
Ogólnie produkt nie robił nic specjalnego, ale krzywdy też nie zrobił.
Nie polecam bo nie zauważyłam, żeby robił coś szczególnego.
Ogólna ocena produktu:2/5
Pozdrawiam

Tani i skuteczny sposób ochrony przed rozstępami w ciąży


Kilka słow o tym co uratowało mnie przed rozstępami w ciąży…
a mowa tutaj o olejku Babydream fur mama ;)
Zacznę od tego, że po przeczytaniu kilku książek i artykułów doszłam do wniosku, że nie powinnam kierować się ceną, a raczej składem preparatu mającego chronić mnie przed rozstępami.
Szukałam i szukałam, a w produktach mogłam przebierać, ale cena była zazwyczaj zbyt kosmiczna i tak naprawdę przy okazji zakupów skusiłam się na ten olejek z Rossmanna za jedyne 9,99 bo akurat była promocja.
Najpierw recenzja, a później kilka słów ode mnie.

Zapach: Bardzo przyjemny choć mocny jak naa produkt dedykowany dla kobiet w ciąży, a niektórym kobietom zapachy przez pewien okres ciąży przeszkadzają, ale to kwestia indywidualna.
Konsystencja: typowej oliwki
Skład: dużo olejków na początku składu i mało chemii więc za taką cenę to rarytas
Wydajność: butelka wystarczała mi na dwa miesiące stosowania, ale zaznaczam, że stosowałam olejek obficie –najczęściej dwa razy dziennie, jednak zdarzały się dni kiedy stosowałam go co chwila (w okresie gdy szybko rósł mi brzuch,aby pozbyć się uczucia piekącej skóry)
Działanie: Olejek zaczęłam stosować regularnie rano i wieczorem od trzeciego miesiąca ciąży (w razie potrzeby częściej). Olejek wchłaniał się naprawdę szybko, ale warto zaznaczyć,że skóra na moim ciele jest raczej sucha. Od razu po użyciu skóra była miękka, znikało uczucie napięcia czy pieczenia skóry (czasem występowało). Zapach utrzymywał się dość krótko na mojej skórze,ale to było dla mnie obojętne. Ważne,że skóra była miękka, delikatna po użyciu no i jestem już cztery miesiące po porodzie i nie mam rozstępów. Olejek używam nadal bo bardzo go polubiłam i zastąpiłam nim oliwkę Kipp, którą oddałam synkowi ;)
Jak dla mnie jest to produkt naprawdę godny polecenia jednak ważna w tym przypadku jest systematyczność i stosowanie olejku jeszcze przez jakiś czas po porodzie o czym wspomina producent.
Ogólna ocena: 5/5

Kilka słów o rozstępach.
To czy pojawią się na naszym ciele czy nie zależy od wielu czynników, np. stanu skóry przed ciążą, pielęgnacji w czasie ciąży, skłonności dziedzicznych, które są dominujące według mnie.
Jeżeli Wasza mama ma rozstępy, które pojawiły się po ciąży – Wy najprawdopodobniej też będziecie je miały niezależnie od tego jak drogie kremy na rozstępy będziecie stosowały – warto jednak pamiętać, że tak wcale być nie musi,ale niestety w znakomitej większości tak jest. Wnioskuję to także po rozmowach przeprowadzonych z klientkami.
Jednak niezależnie od skłonności warto kupić sobie preparat silnie nawilżający, który będzie zawierał naturalne olejki o właściwościach natłuszczających, nawilżających, łagodzących, wit. E to najbezpieczniejsze składniki, które kobietom w ciąży nie zaszkodzą.
W przypadku prewencji przeciw rozstępom ważna jest niestety systematyczność i tutaj nie ma zmiłuj…. po prostu trzeba się ogarnąć…
A jeśli już się pojawią – to nie płakać, poczekać do końca ciąży i walczyć z nimi choć to droga długa i często kosztowna.

A Wy czy miałyście do czynienia z olejkiem dla mam i jakie są Wasze opinie?

Popularne posty