Zacznę od perfumy FM
o numerze 272 odpowiednik Pumy – Flowing Woman.
Jak dla mnie perfumy FM są naprawdę w porządku i nie widzę
potrzeby wydawania dużych pieniędzy na tzw. oryginalne perfumy. Flakoniki w FM
nie są zachęcające, ale przecież chodzi tutaj o zapach, który ma być trwały. Jedne
perfumy z FM są identyczne jak oryginalne, inne je bardzo przypominają i mi to
wystarcza, a dodatkowo w większości bo nie wszystkie są trwałe.
Jeżeli chodzi o zapach 272 byłam zadowolona i zaliczyłabym
go do kategorii na co dzień dla osób lubiących, tzw. sportowe zapachy. Więcej
nie będę się rozwodzić w tym temacie.
Mam jeszcze kilka zapachów FM więc na dzień dzisiejszy nie będę
kupowała nowej perfumy, żeby nie zalegała na toaletce ;)
Teraz kolej na maseczkę
oczyszczającą BeBeauty z Biedronki. Skusiłam się na nią po tym jak kupiłam
sobie „biedronkowy” zmywacz i żel micelarny do mycia twarzy z których byłam
zadowolona. Niestety maseczka nie spełniła moich oczekiwań. Po pierwsze i
najważniejsze miała oczyszczać i zwężać pory, a nie zauważyłam tego. Po drugie
ciężko ją zmyć, strasznie mazała się po twarzy co mnie bardzo irytuje w tego
typu produktach, ale nie dla wszystkich musi to być minus. Ogólnie maska nie
podrażniła i nie uczuliła, ale też nie robiła nic dla mojej cery więc nawet 5
zł wydane na produkt, który nic nnie robi jest stratą pieniędzy i z pewnością
do niej nie wrócę.
Maść cynkowa – teraz
miałam z Aflofarmu, ale jeżeli chodzi o maść cynkową to jest jeden z niewielu
produktów, który pomaga mi w ciąży walczyć z niechcianym, pojedynczymi wypryskami,
które mnie nękają. Skutecznie sobie radzi z moimi zmianami dlatego już
zaopatrzyłam się w następna tubkę i będę stosowała dopóki będzie taka potrzeba
i nie będę mogła stosować nic innego (a wiadomo w ciąży nie można sobie
pozwolić na jakiekolwiek silniejsze kuracje antytrądzikowe). Maść polecam
szczególnie osobom, które mają pojedyncze niespodzianki na skórze, a
jednocześnie wrażliwą cerę. Stosowałam punktowo na noc po peelingach czy
maseczkach i maść przynosiła efekt – do tego jest niedroga i wydajna.
Krem Ziaja, Ulga łagodzący
na dzień i redukujący podrażnienia. Taki solidny, podstawowy krem na dzień.
producent zapewnia, że krem ma w sobie filtr ja jednak stosowałam dodatkowy,
ale do rzeczy. Krem po prostu solidny. Delikatny dla skóry, nie uczula, nie
podrażnia (nawet w okolicy oczu). Jest bezzapachowy co z ulgą mogą przyjąć
kobiety, którym w ciąży przeszkadzają wszelkie zapachy. Szybko się wchłania,
ładnie współpracuje z podkładami, nie zapychał i nie powodował nadmiernego
świecenia się skóry choć mam cerę mieszaną. Rzeczywiście łagodził drobne
podrażnienia. Jak dla mnie solidny krem podstawowy do którego na pewno wrócę,
ale na razie muszę zużyć swoje zapasy.
Ziaja, Oliwka
antycellulitowa w żelu. W prawdzie dostałam tylko próbkę, ale jak mi się
skończy pełna wersja, którą mam w płynie z pewnością kupię sobie tą w żelu. Oliwka
ma podobny skład i te same składniki aktywne, ale o wiele intensywniej pachnie
pomarańczowo-cytrusowo i ta żelowa, gęsta konsystencja jest dla mnie
wygodniejsza. Przynajmniej jeżeli chodzi o masowanie samej siebie bo jeżeli
masuje kogoś to nie robi mi to większej różnicy.
Dla samego zapachy i wygody stosowania na pewno ją sobie
kupie choć będzie mniej wydajna niż wersja antycellulitowa z dozownikiem.
Signal, Integral 8 –
płyn do płukania jamy ustnej. Kupiłam
go kiedyś razem z pastą w promocji za 11 pln, czyli nie wychodziło drogo, ale z
pewnością nie jest to produkt do którego wrócę. Po pierwsze w szale zakupów nie
zauważyłam, że płyn zawiera alkohol, którego staram się unikać w tego typu
produktach ponieważ alk może nasilać takie problemy jak nieświeży oddech, ale o
tym zrobię oddzielny post. Po drugie sam płyn był dość nieprzyjemny w powiedzmy
smaku. Wiem – tego się nie pije, ale jakoś nie lubię takie uczucia wyżerania mi
ust od środka, a oddech, który później zionie miętą połączona z alkoholem też
nie jest do końca pożądany.
Jeżeli chodzi o inne obietnice producenta to właściwie nie
zauważyłam, żeby ten płyn robił cokolwiek, ale z drugiej strony ja oczekuje od
tego typu produktu tylko odświeżenia.
Co do wydajności nie mam się co czepiać bo wystarczył mi na
naprawdę długi czas. Z pewnością nie kupię go ponownie tym bardziej, że w mojej
łazience stoi już drugi tego typu produkt, ale bez zawartości alkoholu.
Beaty Formulas, Wosk
odżywiający do włosów Avocado. Jest to produkt, który stosowałam przez
bardzo długi czas. Już nawet nie pamiętam ile opakowań tego produktu zużyłam.
Byłam z niego bardzo zadowolona. W widoczny sposób poprawiał nawilżenie moich
suchych włosów, wzmocnił je i ułatwiał rozczesywanie. Do tego często mogłam go
znaleźć w okazyjnej cenie. Na razie nie kupię go ponownie ponieważ z racji
swojej ciekawości testuję od jakiegoś czasu coś nowego i niedługo pojawi się o
tym post. Całkiem jednak możliwe, że wrócę do tego produktu ponieważ i moje
włosy i ja bardzo go lubiliśmy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz