poniedziałek, 26 marca 2012

Projekt denko + krótkie spostrzeżenia na temat zdenkowanych ;)



Zacznę od perfumy FM o numerze 272 odpowiednik Pumy – Flowing Woman.
Jak dla mnie perfumy FM są naprawdę w porządku i nie widzę potrzeby wydawania dużych pieniędzy na tzw. oryginalne perfumy. Flakoniki w FM nie są zachęcające, ale przecież chodzi tutaj o zapach, który ma być trwały. Jedne perfumy z FM są identyczne jak oryginalne, inne je bardzo przypominają i mi to wystarcza, a dodatkowo w większości bo nie wszystkie są trwałe.
Jeżeli chodzi o zapach 272 byłam zadowolona i zaliczyłabym go do kategorii na co dzień dla osób lubiących, tzw. sportowe zapachy. Więcej nie będę się rozwodzić w tym temacie.
Mam jeszcze kilka zapachów FM więc na dzień dzisiejszy nie będę kupowała nowej perfumy, żeby nie zalegała na toaletce ;)

Teraz kolej na maseczkę oczyszczającą BeBeauty z Biedronki. Skusiłam się na nią po tym jak kupiłam sobie „biedronkowy” zmywacz i żel micelarny do mycia twarzy z których byłam zadowolona. Niestety maseczka nie spełniła moich oczekiwań. Po pierwsze i najważniejsze miała oczyszczać i zwężać pory, a nie zauważyłam tego. Po drugie ciężko ją zmyć, strasznie mazała się po twarzy co mnie bardzo irytuje w tego typu produktach, ale nie dla wszystkich musi to być minus. Ogólnie maska nie podrażniła i nie uczuliła, ale też nie robiła nic dla mojej cery więc nawet 5 zł wydane na produkt, który nic nnie robi jest stratą pieniędzy i z pewnością do niej nie wrócę.

Maść cynkowa – teraz miałam z Aflofarmu, ale jeżeli chodzi o maść cynkową to jest jeden z niewielu produktów, który pomaga mi w ciąży walczyć z niechcianym, pojedynczymi wypryskami, które mnie nękają. Skutecznie sobie radzi z moimi zmianami dlatego już zaopatrzyłam się w następna tubkę i będę stosowała dopóki będzie taka potrzeba i nie będę mogła stosować nic innego (a wiadomo w ciąży nie można sobie pozwolić na jakiekolwiek silniejsze kuracje antytrądzikowe). Maść polecam szczególnie osobom, które mają pojedyncze niespodzianki na skórze, a jednocześnie wrażliwą cerę. Stosowałam punktowo na noc po peelingach czy maseczkach i maść przynosiła efekt – do tego jest niedroga i wydajna.

Krem Ziaja, Ulga łagodzący na dzień i redukujący podrażnienia. Taki solidny, podstawowy krem na dzień. producent zapewnia, że krem ma w sobie filtr ja jednak stosowałam dodatkowy, ale do rzeczy. Krem po prostu solidny. Delikatny dla skóry, nie uczula, nie podrażnia (nawet w okolicy oczu). Jest bezzapachowy co z ulgą mogą przyjąć kobiety, którym w ciąży przeszkadzają wszelkie zapachy. Szybko się wchłania, ładnie współpracuje z podkładami, nie zapychał i nie powodował nadmiernego świecenia się skóry choć mam cerę mieszaną. Rzeczywiście łagodził drobne podrażnienia. Jak dla mnie solidny krem podstawowy do którego na pewno wrócę, ale na razie muszę zużyć swoje zapasy.

Ziaja, Oliwka antycellulitowa w żelu. W prawdzie dostałam tylko próbkę, ale jak mi się skończy pełna wersja, którą mam w płynie z pewnością kupię sobie tą w żelu. Oliwka ma podobny skład i te same składniki aktywne, ale o wiele intensywniej pachnie pomarańczowo-cytrusowo i ta żelowa, gęsta konsystencja jest dla mnie wygodniejsza. Przynajmniej jeżeli chodzi o masowanie samej siebie bo jeżeli masuje kogoś to nie robi mi to większej różnicy.
Dla samego zapachy i wygody stosowania na pewno ją sobie kupie choć będzie mniej wydajna niż wersja antycellulitowa z dozownikiem.



Signal, Integral 8 – płyn do płukania jamy ustnej. Kupiłam go kiedyś razem z pastą w promocji za 11 pln, czyli nie wychodziło drogo, ale z pewnością nie jest to produkt do którego wrócę. Po pierwsze w szale zakupów nie zauważyłam, że płyn zawiera alkohol, którego staram się unikać w tego typu produktach ponieważ alk może nasilać takie problemy jak nieświeży oddech, ale o tym zrobię oddzielny post. Po drugie sam płyn był dość nieprzyjemny w powiedzmy smaku. Wiem – tego się nie pije, ale jakoś nie lubię takie uczucia wyżerania mi ust od środka, a oddech, który później zionie miętą połączona z alkoholem też nie jest do końca pożądany.
Jeżeli chodzi o inne obietnice producenta to właściwie nie zauważyłam, żeby ten płyn robił cokolwiek, ale z drugiej strony ja oczekuje od tego typu produktu tylko odświeżenia.
Co do wydajności nie mam się co czepiać bo wystarczył mi na naprawdę długi czas. Z pewnością nie kupię go ponownie tym bardziej, że w mojej łazience stoi już drugi tego typu produkt, ale bez zawartości alkoholu.

Beaty Formulas, Wosk odżywiający do włosów Avocado. Jest to produkt, który stosowałam przez bardzo długi czas. Już nawet nie pamiętam ile opakowań tego produktu zużyłam. Byłam z niego bardzo zadowolona. W widoczny sposób poprawiał nawilżenie moich suchych włosów, wzmocnił je i ułatwiał rozczesywanie. Do tego często mogłam go znaleźć w okazyjnej cenie. Na razie nie kupię go ponownie ponieważ z racji swojej ciekawości testuję od jakiegoś czasu coś nowego i niedługo pojawi się o tym post. Całkiem jednak możliwe, że wrócę do tego produktu ponieważ i moje włosy i ja bardzo go lubiliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Popularne posty